Dziś temat wzlotów i upadków, czyli jak z większą gracją słonia w składzie porcelany przeBUJAĆ się przez życie nie zważając na przeciwności losu.
Każdemu z nas zdarzają się chwilę lepsze, ale i te gorsze. No właśnie… te gorsze się zdarzają czy sami pozwalamy by się nam przydarzały?
Jako matka dziecka z niepełnosprawnością czuję się godną reprezentantką tych upadłych czy jak kto woli zmęczonych bohaterów dnia codziennego. Często mi się zdarzają takie dni, że czuję się odarta z resztek godności, samotna czy całkowicie nierozumiana. Powiedziałabym, że te uczucia towarzyszą mi codziennie?
Padłeś! Powstań, lecz najpierw zalecam: – poleżeć, by nie doszło do zawrotów głowy, bo to grozi kolejnym upadkiem lub wymiotami całą treścią naszego zranionego, zirytowanego czy bezsilnego wnętrza – odetchnąć, gdy zabraknie tchu a słowa ugrzęzną w gardle lub wręcz odwrotnie, będą chciały wylecieć z niego kąsając wszystkich i wszystko po drodze nie pozostawiając suchej nitki na napotkanych osobach – zrelaksować się chwilkę a może dwie doradzam nawet trzy – zaakceptować rzeczywistość, choć byłaby zadziwiająco odbiegająca od naszego ideału i… dopiero… z gracją wstać otrzepując z siebie resztki złości, goryczy, samotności, może poczucia bycia gorszym czy niewystarczającym.
Cokolwiek byś czuła/czuł pozwól sobie na bycie w tym przez moment, a potem pogódź się ze swoimi uczuciami poprzez zaakceptowanie ich. One były, są i będą, więc pora nauczyć się z nimi żyć. Poprostu pozwól im rozgościć się w Tobie, a potem puść je jak pęknięty balonik puszcza powietrze.
Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam jak balonik pęka z hukiem. Ależ ja lubię to nagłe uczucie wewnętrznej wolności i pełnej akceptacji!
Pamiętajcie, że choć i nam czasem zabraknie super mocy, to jednak po nocy zawsze przychodzi dzień. Wiem, wiem oklepane, ale jakże prawdziwe.
J. G.