Żałoba po PEŁNO sprawności i zdrowiu mojego dziecka.

„To było jak zderzenie ze ścianą przy prędkości 100km/h. …czułam rozpacz nie do opisania, złość na cały świat, obwiniałam innych i samą siebie.”

Przejście od zdrowia i PEŁNOsprawności naszego dziecka w stan niepełnosprawności może być, a raczej na pewno jest emocjonalnie trudnym procesem. Trudnym, to za mało powiedziane. Nazwała bym go bólem przeszywającym nasze serce na wskroś jak zatruta strzała. Powoli umiera każda cząstka nas. Ten ból jest wybitnie nie do zniesienia i jest go w stanie zrozumieć tylko ten kto na co dzień musi się z nim zmagać. To coś wykraczającego poza zrozumienie innych ludzi. Zderzenie z rzeczywistością, która jest inna niż zakładaliśmy, wywołuje uczucia żalu i straty. To uczucia destruktywne, negatywnie oddziałujące na nasze dalsze życie. Często hamują one nasze działanie, rzucają kłody pod nogi.

Z drugiej strony co to za życie myślimy? To życie wyjątkowe jak wyjątkowe są nasze dzieci, jak wyjątkowi jesteśmy my. Musimy tylko dać sobie czas na opłakanie straty życia jakiego pragnęliśmy dla swojego dziecka, dla swojej rodziny i wreszcie dla samych siebie. Często w trakcie przeżywania tak trudnych momentów, momentów żałoby nie chcemy z nikim rozmawiać, okazywać swoich uczuć, rozmawiać o nich. Zamykamy się w sobie próbując przeżyć naszą stratę w samotności. Izolujemy się od ludzi i od świata. Często wpadamy w głęboki dół naszej rozpaczy nie potrafiąc z niego wyjść. Sama tak robiłam na początkowym etapie, gdy dowiedziałam się, że mój syn walczy o życie, potem o swoją sprawność. Gdy walczył o każdy najmniejszy oddech, a ja nie mogłam Mu pomóc czułam złość na cały świat, obwiniałam innych i samą siebie. Ja się zamykałam w sobie, a świat wokół nie rozumiał mnie, albo zrozumieć nie chciał. Katowałam się myślami, że jestem wyrodną matką, która nie potrafi pomóc swojemu dziecku. Do dziś tak bywa. Wszystko inne nie było ważne. To było jak zderzenie ze ścianą przy prędkości 100km/h. Chciałam wyć, chciałam umrzeć, ale do czasu, aż zaakceptowałam fakty. Musiałam dać sobie wewnętrzne przyzwolenie przejść żałobę po stracie. Nadal jestem w procesie. Są dni gorsze, ale i te lepsze, które napawają optymizmem, ale są też momenty, gdy chcę wyć z bólu i niemocy, że to akurat moje dziecko cierpi, a ja nadal nie mam super mocy i nie potrafię Mu pomóc.

Żałobę dzielimy na: wstrząs, zaprzeczenie, gniew, targanie, akceptację.

Rozpoznanie tych etapów jest bardzo ważne, żeby wiedzieć w którym miejscu znajdujemy się. Dzięki tej wiedzy wzrasta nasza świadomość co się z nami dzieje. Ta świadomość jest potrzebna by lepiej zrozumieć samego siebie i procesy które zachodzą w naszym życiu. A Ty? Co teraz czujesz? Czy jesteś na etapie wstrząsu i niedowierzania, a może nadal zaprzeczasz temu co się stało? Może odczuwasz gniew i złość na cały świat, na kogoś, a może na siebie samą/samego? Targają Tobą sprzeczne uczucia i nie możesz sobie tego ułożyć w głowie? A może jesteś w tym pięknym, cudownym i napawającym optymizmem miejscu i czujesz pełną akceptację???

Żałoba po utracie PEŁNOsprawności i zdrowia dziecka to trudna droga, pełna wstrząsów emocjonalnych i momentów zaprzeczenia. Pełna bólu i łez, ale można dostrzec miejsce, gdzie te trudne etapy stają się fundamentem dla transformacji i odkrywania nowych sił. Wstrząs to często moment, w którym otrzymujemy diagnozę czy doświadczamy utraty zdrowia ukochanego dziecka lub innej bliskiej nam osoby. To jak uderzenie falą, której nie widzimy, więc się jej nie spodziewamy. Uderza w nas z ekstremalną siłą kuli śnieżnej powalając nas z nóg. Wstrząs jest naturalną reakcją obronną psychiki na coś, co wydaje się nie do przyjęcia. Ale moment, przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie podejdzie ze spokojem i pełną akceptacją do nieszczęścia, które właśnie weszło w jego życie z zabłoconymi butami.

W kolejnej fazie, w zaprzeczeniu staramy się ochronić przed rzeczywistością. Tak jest nam po prostu łatwiej. Chronimy i bronimy nasz umysł przed informacją ogromnego kalibru. To moment, kiedy unikamy przyjęcia pełnego wymiaru zmiany. Wchodzimy w stan, w którym odmawiamy akceptacji. To jest zbyt przerażające! Boli samo myślenie o tym, że moglibyśmy ten stan rzeczy po prostu zaakceptować.

Często po przeżytych pierwszych etapach żałoby, czyli po wstrząsie i zaprzeczeniu w trakcie gniewu i targania uczuciami zaczynamy otwierać się na świat, na innych ludzi, na możliwości. To jest moment, gdy zaczynamy dostrzegać chęć rozmowy, ale też chcemy krzyczeć, chcemy wyć z niemocy i bólu nie mając już nic przeciwko temu, że ktoś patrzy, że ktoś słyszy. Szukamy potwierdzenia, że to co myślimy i to co czujemy jest prawdziwe, jakby to rzeczywiście miało znaczenie i mogło ukoić nasz permanentny ból. To moment, gdy warto szukać pomocy z zewnątrz, by na nowo spojrzeć na swoją sytuację z innej perspektywy. Czasem pomocna w tym procesie jest najbliższa rodzina, wsparcie partnera, czasem przyjaciele a innym razem obcy ludzie, do których także należy zaliczyć terapeutów i psychologów. I nie, to nie oznacza, że jesteśmy słabi, wręcz przeciwnie, stajemy się świadomi. Czasem by ulżyć swojej duszy trzeba poprosić o pomoc, poddać się leczeniu. Niejednokrotnie farmakoterapia daje nam chwilę, czasem krótszą czasem dłuższą, na wytchnienie, odpoczynek od gonitwy myśli. Daje nam moment na postawienie się do pionu, na podreperowanie relacji w rodzinie i możliwość spokojnego wejrzenia w głąb siebie. To chwila na uporządkowanie myśli czy wyznaczenie nowych priorytetów.

Kiedy już doświadczamy choć minimalnej ulgi zaczynamy dopuszczać do siebie różne możliwości pracy nad sobą. To od nas samych należy zacząć uzdrawianie siebie. Samopomoc i rozwój osobisty mają super moc niczym Superman w czerwonych gatkach. Nurt rozwoju osobistego przez jednych wyśmiewany, przez innych wynoszony na piedestał. Jeśli pomaga, dlaczego nie? Praca nad sobą, nad swoimi myślami, przekonaniami, strachami i lękami bywa trudna, czasem traumatyczna, ale finalnie satysfakcjonująca i uzdrawiająca, bo doprowadza do naszego wewnętrznego zdrowienia. Kto jest nam w stanie pomóc lepiej niż my sami? Kto nas zna lepiej niż my sami? Kto lepiej zna nasze potrzeby niż my sami? Czasem wystarczy nam drogowskaz, wskazujący drogę wyjścia z naszej osobistej otchłani bólu i rozpaczy. Często jest to droga wyboista, są wzloty i upadki. Czasem boli to co odkrywamy, ale ostatecznie jesteśmy w stanie uzdrowić siebie, swoje relacje z innymi, a dzięki temu świat wokół nas. My się zmieniamy, tak jak i nasze otoczenie dostrajające się do nas. Jak magnes zaczynamy przyciągać to czym rezonujemy.

Po wstrząsie, zaprzeczeniu, gniewie i targaniu emocjami przychodzi akceptacja. Nowa rzeczywistości jako krok w kierunku tworzenia nowych celów i wartości. To czas pracy nad sobą. Akceptacja pozwala nam wreszcie zrozumieć samych siebie. Łatwiej nam pogodzić się z przeciwnościami losu, potrafimy złagodzić nasz ból. Odczuwamy bezwarunkową miłość do siebie, swojego życia oraz do otoczenia. Przyjmujemy życie takim jakim ono jest. Praktyka wdzięczności i pozytywne myślenie są doskonałymi narzędziami do budowania siły wewnętrznej. Siły której tak bardzo potrzebujemy, żeby być niezniszczalnymi emocjonalnie, żeby mieć siłę do życia którym żyjemy i mimo niepełnosprawności dziecka czy innej bliskiej osoby żyć dalej piękne i wyjątkowe życie.

Warto doceniać każdy choćby ten najmniejszy krok na nowej drodze naszego myślenia i postrzegania nas samych jak i otaczającego nas świata jako dar. To czas zrozumienia. Sięgajmy w głąb siebie, czyńmy nasze życie lepszym już dziś. Tego życzę Wam wszystkim i samej sobie. Niech to będzie dla niektórych nowy początek jego osobistej bajki a może niech się stanie inspiracją do szukania pomocy?

Sięgajmy w głąb siebie, czyńmy nasze życie lepszym już dziś.

J. G.

Udostępnij:

Dane Fundacji

Fundacja
"Bujaj Mnie"

Dane Fundacji

Fundacja
"Bujaj Mnie"

adres do korespondencji:
ul. T. Bairda 56 lok 4
05-825 Grodzisk Mazowiecki

mail: bujajmnie@op.pl

tel. +48 791 831 591

NIP 5291849351
REGON 526329655
KRS 0001056747

Nr konta mBank 63 1140 2004 0000 3402 8409 7774